O Marii Cholewińskiej można było usłyszeć za sprawą jej narzeczonego – Michała Moskala. Polityk, na co dzień jest asystentem prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego.

O wybrance serca asystenta Kaczyńskiego głośno było, gdy pod koniec ubiegłego roku Michał Moskal oświadczył się jej w kopalni Bogdanka. Wtedy głośno było o naruszeniu procedur bezpieczeństwa przez parę. Ponadto, aby asystent Kaczyńskiego mógł się zaręczyć, wstrzymano wydobycie w kopalni na pół godziny.

Teraz temat Marii Cholewińskiej ponownie powrócił, lecz nie chodzi już o kopalnię na Lubelszczyźnie, a o otrzymanie intratnej posady w KGHM-ie.

Otrzymała pracę dzięki kwalifikacjom, czy po znajomości?

W lutym zeszłego roku KGHM opublikował ogłoszenie o poszukiwaniu specjalisty do Departamentu Nowych Kierunków Biznesowych. Kluczowymi wymaganiami w ramach tego stanowiska było wykształcenie ekonomiczne, a także minimum trzy lata doświadczenia zawodowego w tej branży.

Tymczasem, Maria Cholewińska nie spełnia żadnego z wymagań. Nie posiada ona wykształcenia z zakresu nauk ekonomicznych, ani doświadczenia w pracy właśnie w tej dziedzinie.

Nie przeszkodziło to jednak KGHM-owi na zaoferowaniu jej posady wicedyrektorki w spółce. Według informacji medialnych ma ona zarabiać na tym stanowisku od 20 do 30 tysięcy złotych.

Sprawą zainteresowała się opozycja

Wybór Cholewińskiej na tak istotne stanowisko nie przeszedł bez echa. Sprawą zainteresowali się dolnośląscy politycy Koalicji Obywatelskiej.

Na temat narzeczonej asystenta PiS wypowiedział się przewodniczący Regionu Dolnośląskiego Platformy Obywatelskiej – Michał Jaros.

W mocnych słowach polityk opozycji wypowiedział się na temat wyboru. Mówił on o “kolonizacji” oraz “rabowaniu” Dolnego Śląska przez Prawo i Sprawiedliwość.